piątek, 27 grudnia 2013

#18 Moralność

He, fajnie pisać kolejny post wiedząc, że ktoś na niego niecierpliwe czeka... ;)


Kilka osób czytając moje wpisy stwierdziło, że muszę być bardzo smutnym człowiekiem, pełnym żalu, szukającym na siłę szczęścia. Wcale tak nie jest. Znajdź bardziej wesołą osobę ode mnie, a kupię Ci flaszkę. Szczęścia mam tyle, że chcę się nim dzielić z innymi, zawistni ludzie i tak to skrytykują lub kobiety o które się staram powiedzą "chciałabym byś był tylko dla mnie taki, a ty jesteś taki dla wszystkich." po czym mnie odrzucają. Egoizm to negatywna cecha, drogie koleżanki. Ci co mnie dobrze znają i czytają te wpisy, a jest ich tylko 5-8 osób, twierdzą że ten blog jest abstrakcją mojej osoby. To dobrze, zawsze chciałem coś osiągnąć i na to nie wyglądać. Zawsze chciałem zaskakiwać. Ostatnio zaskakuję każdą nowo poznaną osobę, która przez syndrom bycia człowiekiem, ocenia mnie na początku po wyglądzie i ubiorze, dalej tylko wzrasta chęć tej osoby do poznania mnie mocniej. To działa, tylko na osobach, które wcześniej o tobie nie słyszały, osoby z twojego miasta które znają Cię z plotek swoich koleżanek i przyjaciółek, mają już ułożony swój scenariusz i rysopis twojej osoby, mimo że rozmawiałeś z nimi raz w życiu, czy dwa. Te wpisy są niczym moje myśli, gdy rozmawiam z wami. Słucham, przetwarzam i wyrabiam sobie o was zdanie. Nie chcę od was życzeń, czy innych dobrych rad. Choć mogę sobie nie chcieć, każdy komentarz od was cieszy mnie mocno, więc zrobicie jak uważacie.
Głupotą jest odrzucanie czegoś co nam sprawia radość, nie sądzisz koleżanko?




Za mało ludzi w tych ciałach, za mało zieleni w kwiatach, za mało jasności w świetle, by poczuć ciepło na zimnym wietrze...

"My mamy coś dla Ciebie, chcesz tego na pewno mała,
 kapelusze, szaliki, złoto, sława....chcesz? czerwony dywan czeka, zapraszam..."


Znowu weekend. Siedzę na oknie, słucham warszawskich poetów i oglądam się przez prawe ramie patrząc na Marriott. Czekam na wykład. Siedzę i patrzę jak Ci starsi studenci podlizują się do wykładowców, by mieć lepsze oceny. Ironia, gdy dostajemy wyniki egzaminów, jest przeciwnie. Marriott, ja mogę na niego tylko popatrzeć, Ci faceci ode mnie ze studiów mogą tam wejść. Nie zazdroszczę im, nie żyłem nigdy w luksusie, więc nie jestem do niego przywiązany. Tak jak nie jestem przywiązany do dużych pieniędzy. Gdy kupuję prezent, potrafię dorzucić 50 zł by stworzyć sytuację, która da lepszy efekt, sprawiając komuś dwa razy większą radość, przy prezencie który kosztuje 15.
Stolica to zepsute miasto...  Cieszę się że jestem tam tylko raz na dwa tygodnie, mogę wtedy dostrzegać tylko atuty tego miasta, zamiast ciągle patrzeć na wyniszczający się człowieczy los. Jak pisałem w poprzednim wpisie, nie miałem praktycznie niczego w dzieciństwie, a teraz? teraz siedzę z tymi kierownikami i prezesami co dwa weekendy, piję wódkę i whiskey za ich pieniądze, słuchając ich bzdur i patrząc jak przytulają się do tych pijanych studentek, mimo że mają już żony i dzieci. Ja siedzę spokojnie, pewnie dlatego, że nie mam tej "żony" i dzieci. Ciągnę ich za język, gdy się upiją, bym miał wam o czym pisać na tym blogu. Ostatnio jeden z nich, który ma 36 lat, wkładał studentce zębami 50 zł  między piersi. Gdy przyjeżdżam odebrać od niego notatki, zawsze drzwi otwiera mi jego żona, jest bardzo ładna, zawsze trzyma dziecko na rękach, w jej oczach widzę szczęście i dumę z męża, który ciężko pracuje, by utrzymać rodzinę i robi studia, by poprawić status. Pewnie dlatego, iż jest nie świadoma co jej mąż robi po wykładach. Mógłbym jej powiedzieć, mógłbym...   ale nie chcę psuć czyjegoś pseudo-szczęścia. To byłoby jak postrzelenie tej kobiety, we wszystkie kończyny i zostawienie jej na pastwę Hien, które byłyby depresją i załamaniem nerwowym.
Jest też Mikołaj, gość który ma własną firmę i zarabia 5 razy więcej niż moi rodzice razem. Spędzam z nim dużo czasu, jest niewiele starszy ode mnie i bardzo w porządku dla kobiet. Gość, który potrafi bezinteresownie pójść i przynieść mi kawę, gdy ja się uczę w bibliotece. Cenię takie gesty bardziej niż wszystko inne na świecie. Chyba jak na razie jedyny porządny facet, którego spotkałem w tym mieście. Postrzega kobiety tak samo jak i ja, pewnie dlatego się dogadujemy, mimo różnicy wieku. Nie ma kobiety, bo nie ma na nią czasu. Poświęcał  czas dla kobiet, one tego nie doceniały, że był obok nich, gdy w tej chwili mógł być gdziekolwiek. Marzył im się facet z plakatu, teledysku czy filmu. Niebieskooki, blond włosy, o atletycznej sylwetce, taki co będzie jej powtarzał, że ją kocha. Będzie jej powtarzał, tak jak dwudziestu poprzednim. Kochane koleżanki, krótka rada "ludzie prawdziwi, nie wyglądają jak Ibisz". Teraz, gdy zobaczyły, że ciężko o prawdziwego faceta w tym zepsutym mieście, piszą do niego, dzwonią, a ja czasem przy nim czytam jego rozmowy z tymi kobietami i się szeroko uśmiecham. Czasem próbują go zaciągnąć do łóżka, facet ma wszystko, one dzięki wspólnemu dziecku mogłyby też to mieć. Zaciąganie bogatych facetów do łóżka przez studentki to standard w tym mieście.

"Tu każdy jak dyma kręci komórką film
No chyba, że zdradza żonę, czyli nie kręci nikt..."



Samotne, spragnione miłości i bliskości studentki są podatne na kłamstwo równie mocno jak dziecko.


"Diabeł ubiera się u Prady, nie jesteś Aniołem chociaż Zara to jest max na co Cię stać,
próbują Ci dawać rady, sami nie dają rady i żyją cały czas bez zmian...."


Studentki? Uciekają do Warszawy spragnione high life-u. Kluby, domówki i inne bale na których każda chce być królową. Studentki.... moralność spływa im razem z makijażem pod prysznicem.
Samotność zjada je tutaj kompletnie. Nie mając ambicji, nie patrząc w przyszłość, nie mając chłopaka wmawiają sobie, że trzeba żyć chwilą. Dwie znajome przespały się już z kilkoma chłopakami, gdzie dopiero co zaczęły studia i myślą, że będzie z tego miłość. Hee... Potem płaczą nad kawą po północy wmawiając sobie, że faceci to świnie, bo po tym wszystkim żaden z nich nie dzwoni. Też bym nie miał ochoty rozmawiać z kobietą, która po kilku spotkaniach wpuszcza mnie do łóżka. Mija pół semestru, jedna z nich dzwoni do mnie zapłakana, że rzuciła studia i nie wie co teraz będzie, he... zabawnie, polecam 5 melanży w tygodniu bo 4 to za mało, wtedy byłyby same piątki w indeksie. Te wszystkie najładniejsze dziewczyny z liceum, takie niedostępne były, gdy były jeszcze w maturalnej klasie. Poszczególne, gdy pytałem czy dadzą się wyciągnąć na kawę, to nie miały czasu(wyrażały niechęć). Teraz, gdy rozmawiam z nimi to chętnie wyszłyby, ze mną. Dorosłe życie + praca uszlachetnia, co nie dziewczyny? Np: taka Monika, dziewczyna tylko dla "górno-półkowych" chłopaków, jedna z najpiękniejszych dziewczyn, która wszystkim mówiła "nie", aż trafiła na mojego kolegę w warszawie, kierownika restauracji - zauroczyła się, wmawiając sobie, że to miłość. Pisałem w ostatnim akapicie poprzedniego wpisu czym jest miłość. Na 4 randce już spał z nią. Dowiedziałem się o tym przypadkiem jak rozmawiałem rok po fakcie z tym kolegą o dziewczynach. Zabawne jak życie pisze nasz zeszyt. Jakiś czas temu, dostałem fajne pytanie od znajomej z warszawy podczas rozmowy: "Ej, czy ty serio jesteś tym prawdziwym?". Zabawnie. Odpowiedziałem: "nie wiem, nie dowiesz się, jeśli się nie przekonasz...". Specjalnie prowokuję ludzi, ponieważ większą wartość ma dla mnie kobieta, która nie mając pewności, będąc zrażoną do świata przez prostackich facetów, potrafi podjąć ryzyko, poświęcając czas, by mnie lepiej poznać.

 "Szukasz miłości, gdzie miłość to tylko słowo...."

Dojrzałości żaden z nich nie znajdzie w klubie, nie nabędzie na studiach, ani nie kupi w pobliskim markecie...

"I bez ASP wejdziesz głęboko w sztukę..."

Studenci... Studia w takim mieście to raj dla nich.
Przybywają na studia, "studiować" za pieniądze rodziców. Na randki też chodzą za pieniądze rodziców. Każdy z nich ma pojęcie o życiu, takie co kowal o elektryce. Rozpieszczeni chłopcy, którzy myślą że świat należy do nich. Wbijają do klubów, robią zakłady. Który z nich przeliże więcej pijanych studentek na jednej imprezie. Sex? też nie jest tu problemem. Wystarczy dobry outfit, fajny instagram, troszkę sztucznych mięśni które wyrabiają na odżywkach oraz duża liczba przygotowanych kłamstw, będących dla tych kobiet niczym haczyk z proteiną dla ryby. To wystarczy, by co weekend z klubu wychodzić z inną dziewczyną i spędzać u niej noc. Gdy opowiadałem o tym paru znajomym nie wierzyli. Dopiero, gdy ich spotkałem po czasie, chwalili mi się swoimi "osiągnięciami", które liczą w zaliczonych dziewczynach. Wychodzisz z kumplem na piwo, a najciekawszą rzeczą którą może Ci opowiedzieć jest to, że jakaś dziewczyna się w nim zakochała i cały czas do niego pisze, bo ona coś "czuje" , gdzie koledzy postrzegają to w ten sposób "nie łudź się, że to miłość, przecież wiesz że to sex". Koledzy choć mają dziewczyny, to ściągają na telefony aplikacje, w których mogą ukryć rozmowy z poszczególnymi dziewczynami. Walą po rogach te niewinne dziewczyny, po czym wracają do swojej, a ona nie wiedząc o niczym, żyje jak gdyby nigdy nic. To zabawne. Jeszcze potrafią Cię krytykować za to, że coś próbujesz osiągnąć, ponieważ oni nic nie robią i czują się najlepsi. "rekordy w piciu piwa chłopcy dzielnie chcą pobić." Kolejny autentyk wśród moich znajomych, gdy jest związek. Chłopak popił i całował się publicznie z inną dziewczyną, gdy na następny dzień nastawił się, że jego związek się rozsypie, na spotkaniu ze swoją dziewczyną zamiast usłyszeć szereg obraźliwych epitetów usłyszał od niej "nic się nie stało, byłeś pijany więc ja to rozumiem.", byli nadal razem, gdzie tu mózg? Pół roku później jest sylwester, gdzie ona zrobiła dokładnie to samo co on, lecz była lepsza, bo zrobiła to z chłopakiem, który miał dziewczynę i jego dziewczyna też była na tym sylwestrze. Pozdrawiam serdecznie zakochanych. Faceci... ehh, Pozdrawiam tylko ich przyszłe żony i życzę owocnego życia, takiego jakie prowadzi kolega, o którym pisałem na początku tego wpisu. Wielcy panowie "dorośli".

"Moralność? to wymysł przegrywających...bo dopiero dojrzałość równa się dorosłość..."

Nie Diabeł, nie Anioł, nie Bóg, nie Szatan...to ja idę pewnym krokiem po ognistych kwiatach.

"mógłbym ci powiedzieć jak nie cieszyć się z życia
jak być złym człowiekiem, traktować ludzi jak psy
to przychodzi z wiekiem, gdy chcemy się rozliczać
i udowadnia ile jesteśmy warci
..."

Kim więc jestem ja? jestem zgorzkniałym typem, który żyje według swoich zasad i omija z dala wszystko to co wymienił powyżej. Śmiesznie to wygląda. Skrytykowałem wszystkich wokół i  pokazałem jacy są słabi, czy oczerniłem ich. Pewnie pomyślicie sobie teraz o mnie, że zrobiłem to by podkreślić swoją doskonałość? nic z tych rzeczy. To bezcelowe, gdy piszę te posty anonimowo. Ktoś stwierdził, że piszę to pod ludzi, by im się podobało, czy by zdobyć ich sympatię. Sami wiecie że nie promuję tego bloga nigdzie, wysłałem kilku osobom i tym, którym się podobało to wysyłam wciąż, jeśli czytają. Każdy z was czyta to dobrowolnie. Więcej argumentów nie potrzebuję, po prostu... "Nie mam zamiaru spełniać czyichś oczekiwań, w życiu nie chodzi o to by sympatię zdobywać".  Sami poszukajcie sensu tej wypowiedzi. Ja lubię siąść na starówce, czy w galerii i patrzeć na tych wszystkich zadbanych i nie zadbanych ludzi. Patrzę na ich zachowania, patrzę jak się poruszają, patrzę jak rozmawiają, patrzę na wszystko prócz na ich Moralność. Życie byłoby piękniejsze, gdyby tramwaj czasem poczekał sekundę dłużej, aż staruszka do niego wsiądzie, niż patrzeć jak odjeżdża. Byłoby pięknie, gdybym widział, że te kobiety mają jakiś cel w życiu, nie tylko imprezy ze znajomymi. Byłoby lepiej, gdybym widział tych facetów jak szanują obce kobiety. Wszystko byłoby idealne, gdybym miał pewność, że żaden Tata nie robi na boku drugiej Mamy. Bywa tak czasem, że rozmawiam z matkami moich koleżanek. Po dłuższym wywiadzie z ich strony, chcą mnie swatać ze swoimi córkami, córki nie chcą być swatane. Śmieszne, przecież to wasza Matka wie co dla was najlepsze ;)  Żyjcie na całego! lecz jak to jest żyć na całego? Ponoć człowiek jest nikim jeśli nie ma w życiu celu. Mój Tata dziś mi powiedział, że jego celem jest to, byśmy razem z rodzeństwem ułożyli sobie jak najlepiej nasze życie. Gratulacje Tato, wreszcie powiedziałeś coś z sensem. Jestem serdeczny dla wszystkich, nie żywię do ludzi zawiści, po prostu ignoruję tych złych, jeśli nie robią krzywdy komuś. Broń Boże, by jakiś podniósł rękę na kobietę czy dziecko, na moich oczach. Każdy wpis może ukazywać mnie w świetle pesymisty i krytyka, może.... a jak jest? to nieistotne. Każdy ma jakieś swoje odchyły, jedni płaczą po nocach sami w domu, inni idą się na kimś wyżyć, jeszcze inni podejmują próbę żyletki, a ja siedzę i piszę by was karmić doświadczeniami.

"masz tak samo jak on? spoko, może kiedyś go spotkasz WWA nocą, lubi patrzeć na stary kościół siedząc pod filarem, za uśmiech z pewnością poświęci chwil pare..." 








środa, 11 grudnia 2013

#17 Bagażowy

Cześć, Mam 21 lat.  Jeśli dzisiejsza młodzież jest romantyczna, emocjonalna, urocza, czuła i wrażliwa oraz szlachetna to możesz mówić na mnie: Socjopata. 


Jestem młody. Mówią, że w cierpieniu dojrzewa się dwa razy szybciej. Cały tekst poniżej, to tylko część mojego Bagażu, który dźwigam na co dzień.



"Koloru, Twoje poliki, są wiśni,
gdy idziesz do podstawówki i jesteś inny, niż wszyscy."


Kim jestem? Moi koledzy mieli pieniądze, ja nie prosiłem Mamę o złotówkę, bo wiedziałem, że nie miała. Ciężko utrzymać piątkę dzieci z pensji przedszkolanki i mechanika który dostawał lekko ponad najniższą krajową. Ciężko mieszkać w 7 osób w dwupokojowym mieszkaniu blokowym. Ciężko było żyć na moim osiedlu nie paląc, nie pijąc, nie będąc wandalem. Ciężej było moim rodzicom, iż musieli znosić skargi wszystkich sąsiadek na mnie, mimo wszystkich innych problemów. Musieli słuchać, że ich syn pobił kogoś, że ich syn zaczął palić papierosy w pierwszej podstawówce. Musieli słuchać moich kłamstw, a ja musiałem znosić ból, który zadawał mi mój ojciec w ramach kary. Ciężko było żyć, nienawidząc swojego ojca, lecz pewnie ciężej było mojemu koledze wnosić swojego pijanego ojca na pierwsze piętro do domu. Ja przynajmniej Ojca miałem, on mimo że miał, to nie mógł tego odczuć.Wychodziłem rano wracałem wieczorem. Nie chciałem siedzieć w domu. Młodszy brat? biłem się z nim ciągle. On mówił do mnie "krzywa japa" ja w japę go uderzałem. Sumienie? na blokach tego się nie nauczysz. Ponoć uderzyć brata, to gorzej niż popełnić samobójstwo. To nie wszystko, byłem gorszy od innych. Byłem najgorszy, a przynajmniej tak się czułem. Dlaczego? możesz stwierdzić że robię z siebie męczennika, ale ty nie odziedziczyłeś wady genetycznej po swojej babci, przez co byłeś obiektem pośmiewisk. Na piątkę dzieci musiało trafić na mnie, Bóg mnie kocha. Przychodziłem do szkoły i mimo, że miałem kolegów, to śmieli się czasem z tego.


"Przyzwyczaiłem się i kiedy miał nowy dowcip pupil
Mówiłem "Krzywą buzię mieć wolę, niż być głupi"."

Miałem kolegów starszych i młodszych z którymi spędzałem czas na osiedlu. Moje dzieciństwo to loteria, jednego dnia grałem z kimś w zośkę pod blokiem, chwaliłem mu się, co nowego się nauczyłem, by dostać od starszych kolegów pochwalę, ponieważ od rodziców ich nie dostawałem. Drugiego dnia widzę tą samą osobę z pętlą na szyi wiszącą w lesie przy blokach. Przyjaciół tu nie znajdziesz, twierdziłem że mam jednego. Po 18 latach znajomości pokazał kły. Kolega też ponoć miał. Zrobił domówkę, a przyjaciele, gdy zobaczyli iż jest pijany, wyciągnęli od niego pin do karty bankomatowej i wyciągnęli całe jego pieniądze. Dziewczyna go rzuciła, gdy opłacił jej prawo jazdy i udało się jej zdać. + Masa innych faktów, o których wiem tylko ja i nikt więcej na osiedlu, nawet rodzina, nawet nie wiedzą przyjaciele. Wiem ponieważ często odwoziłem go do domu z pobliskiego miasta, gdy był pijany. Skończył podobnie do poprzedniego kolegi z pętlą na szyi. Myślałem że jak pójdę do gimnazjum to czasy się zmienią, wszystko będzie dobrze. Straciłem następnego kolegę, który skończył ze sobą w ten sam sposób. Życie jest przykre, zakończyć swoje istnienie w wieku 14 lat. Będąc młodym nie wiedziałem, dlaczego Milena zasłaniała blizny swetrem na swoim ciele. Nie wiedziałem też dlaczego Zbyszek wtedy nie pojawił się w szkole, mimo iż mieliśmy grać razem w ręczną na wf-ie. Moi koledzy z którymi się wychowywałem spędzając całe dnie, kiedyś mówili że będą szefami w dobrych firmach i będą zarabiać tyle floty że będą mieli wszystko. Teraz pytają mnie czy mam pożyczyć pieniądze do jutra, bo swoje już całe przepili. Marcin mimo że już Ojca nie ma, dokonał czegoś, czego nie był w stanie dokonać żaden polak, a ponoć tutaj jest tylko Patologia...Tata pewnie jest z niego dumny tam na górze. Ania zawsze mówiła, że chce mieć przystojnego faceta, który będzie ją kochał, z tej miłości straciła cnotę w podstawówce, później miało ją pół osiedla. Michał był narkomanem. Pił, ćpał i tak w kółko ale miał niezwykły talent, rzeźbił lepiej niż 3/4 ludzi w Polsce, gdyby nie jego brat leżałby teraz zaćpany na śmierć pod klatką blokową. Co się stało ze mną? skoro wychowywałem się wśród takich ludzi. Czytaj dalej... Mówiłem o tym na maturze ustnej, komisja gratulowała mi osobiście podając mi dłoń. Przypadków jest cała masa, a ja znam je doskonale, dlatego tak szanuję życie, z tego powodu często odmawiam, gdy wciągają mnie by się uchlać, wylewam wódkę za moich kolegów, których już nie ma.


"To bezsens chłopaku, mimo całego syfu
  nie rób sobie krzywdy przez rzeczy na które nie masz wpływu..."



Dodatkowo moje pochodzenie mówiło za siebie, najbardziej patologiczne osiedle w powiecie? zdanie mają o tym wasi rodzice, wy raczej nie wiecie zbyt wiele. Waszego snu nie przerywały strzelaniny o 2 w nocy na osiedlu, czy tak zwane ustawki między miejscowe. Ludzie boją się tu przyjeżdżać, ludzie nie boją się o tym mówić źle, bo przecież każdy mówi źle, czyli to dla nich normalne. Ludzie błądzą, dlatego nie utożsamiam się z nikim. Wyobraź sobie sytuację, gdy idziesz na praktyki i twój opiekun się pyta skąd jesteś, gdy mu odpowiesz patrzy na ciebie z pogardą, traktuje Cię gorzej, zadając pytanie "jak tam nie powiesił się u was nikt ostatnio...?", a tobie przed oczami w tym momencie wyświetlają się koledzy, którzy odeszli. De facto, przykro mi było. Nie mogłem z tym nic zrobić. Moja wada? Operacja, była niemożliwa, a nawet jeśli byłaby możliwa, to nie byłoby stać moich rodziców na to. Zacząłem grać w nogę, grałem zawsze w pierwszym składzie - osiedlowy talent + mój dobry kolega, który też jak większość tutaj, miał ojca alkoholika. Zdobyłem szacunek na osiedlu, choć nadal zdarzało się, że ktoś mnie obrażał z powodu mojej wady, lecz wtedy już uśmiechałem się do nich, bo szkoda słów. Szkoła średnia, w końcu było stać moich rodziców na aparat, choć przy tak wielkiej wadzie wyleczenie całkowite nie było możliwe, pięciu lekarzy spasowało twierdząc, że to niemożliwe, kto im dał dyplom... Straciłem już nadzieję że będę "normalny".

"Dlaczego siedzisz do północy znów mały,
dlaczego męczysz oczy i otwierasz wszystkie rany

ciemną nocą... to jakaś autoagresja?
nie szukasz wyjścia, budujesz labirynty..."



Pisząc to wszystko nie czuję się jakbym miał kluskę w gardle, lecz jakby mi ktoś do przełyku włożył gruz owinięty kolczastym drutem. Miłosne zawody są niczym w porównaniu z tym wszystkim, raczej się uśmiecham, gdy w tym przypadku mi coś nie wyjdzie. Wracając do mojej wady. Po długim czasie znalazła się Pani, która wątpiła, że się to uda,  lecz podjęła wyzwanie ze zwątpieniem w oczach. Zrobiło się jej tak szkoda, gdy patrzyła w moje błękitne oczy, widziała w nich cierpienie, darzyła mnie współczuciem, przez co nie brała od nas żadnych pieniędzy za wizytę, gdzie od innych chciała po ok. 200 zł. Moją wadę w 40 % zminimalizowano, za co kupiłem tej Pani na koniec kuracji, piękny bukiet kwiatów. Cieszyła się z miłego gestu ponieważ nie miała męża, ja też cieszyłem się w pewnym stopniu, choć na zdjęciach nadal nie wyglądałem naturalnie. Rozmawiając z kimś starałem się stać przodem zamiast bocznym profilem. Widziałaś kiedyś płaczącego faceta, który nie płacze z powodu Bólu? jeżeli nie to szkoda, że nie byłaś wtedy przy mnie.



"Zabłądziłem wśród tych ulic, brudnych ulic
brudnych tak, że możesz brud przytulić... czujesz?"


Chodziłem do szkoły średniej, miałem beef z połową mojej klasy, ponieważ mogli pomiatać słabszymi, ja sobie na to nie pozwalałem. Spędzałem czas głównie z osobami z innych klas. Poznawałem masę ludzi, poznałem najładniejsze dziewczyny ze szkoły, za co znienawidziła mnie kolejna grupa ludzi. Ponieważ, wychodziłem czasem na spacer z dziewczynami, do których oni nie mieli startu. Żadnej nie kochałem po prostu lubię rozmawiać z kobietami, a one chyba widziały, iż mogą mi ufać. Dzięki Pani od Angielskiego zrodził mi się projekt w głowie. Zebrałem informacje, zacząłem działać, zacząłem się starać. Walczyłem rok o coś co nie dałoby mi nic prócz satysfakcji. Nie dało, ponieważ nie udało mi się. Przypadkiem podsłuchałem rozmowę rodziców, gdy wspominali, że to o co walczę jest niemożliwe, Tata się lekko podśmiewał z moich ambicji. To smutne, że nawet rodzina nie wierzy w ciebie. Minął drugi rok, coś ruszyło w tej sprawie. Okrzyknęli mnie przykładem współczesnej młodzieży w gazetach. Pokazałem, że mam iskrę, walczę o coś do końca, zamiast dużo mówić i błyszczeć.


"To czas gdy z nienawiścią chodziłem pod rękę...
oprócz mnie samego nikt nie wierzył we mnie..."



Nie kochali nas rodzice albo po prostu tego nie odczuwaliśmy, gdy mogliśmy porównać siebie do kolegów z dobrych domów. Dzięki temu wszystkiemu miałem ambicje pięć razy większe, niż moi koledzy. Nie miałem pieniędzy więc nie chodziłem na imprezy, szlifowałem talent. Dziewczyny zaczęły do mnie pisać i piszą do tej pory, koledzy zaczęli odzywać się, gdy zaczynałem coś osiągać, od 4 zwycięstw w szkolnych turniejach, przez występ na kilku koncertach w stolicy,  wywiady do artykułów, powiatowa gazeta, aż po zapisanie się w historii mojego rodzinnego miasta. Nazwali mnie prekursorem. Koledzy chcą stawiać wódkę, opić sukces, ludzie którzy mnie praktycznie nie znają z mojego osiedla też chcą stawiać wódkę i opić sukces. Rodzice zawsze narzekali, że syn się nie uczy, Ojciec wołał do mnie nie po imieniu, lecz "Ty głąbie". Teraz syn jest prymusem na najlepszej Polskiej uczelni. Dziekan mu powiedział, że widzi w nim potencjał. Znajomi zawsze chcieli tej Sławy,  lecz wyszło odwrotnie, gdy ja chciałem mieć tylko spokój, dlatego teraz mam tylu wrogów pośród bloków - Zawiść, Zazdrość, zmieszana z agresją. Wiedza oraz doświadczenia życiowe, to coś czego nie ukradnie mi dres pod blokową klatką...


"Warte nic milion w gaciach, przy miliardzie w rozumie..."


Tata nadal chyba nie czuje dumy z syna, Mama chwali się koleżankom. Ja po prostu robię to dla siebie, skąd we mnie taka iskra?  Nie miałem nic w dzieciństwie. Byłem najgorszy, teraz chcę być najlepszy. Rozwinąłem wyobraźnie, by patrzeć 10 lat w przód, by kreatywność nie miała końca. Czasem wydaje mi się że posiadam zdolność empatii, ponieważ rozumiem problemy innych ludzi. Wiem co ważne, lecz wiem też co ważniejsze. Byłem smutny przez całe dzieciństwo, gdzie dzieciństwo to najważniejszy okres życia człowieka. Teraz po 20 latach czekania, gdy operacja jest możliwa, by zneutralizować moją wadę, dzięki Tomkowi wiem że nie potrzebuję jej, chcę być sobą. Chcę budzić się rano i patrzeć w lustrze na tę krzywą japę. Nie muszę się nikomu podobać, akceptuję tych co lubią mnie za to jaki jestem, a nie za to jak wyglądam. Jak to powtarzał mój dziadek, " Liczy się gest" dlatego gest mam największy dla ludzi którzy potrafią mnie zaakceptować. Największy Gest mają Ci, którzy w życiu mają najmniej. Ja nadal nie chcę mieć nic więcej, niż dobry dom i kochającą rodzinę, ponieważ o szczęście ich zadbam osobiście, szczęście można zbudować. Widziałem jak wygląda rodzinne nieszczęście, więc wierzę że karma wróci i los się do mnie odwróci, bym mógł patrzeć na rodzinne szczęście.


"I teraz, kiedy mogę mówię "chuj w to"
chcę widzieć siebie, kiedy patrzę w lustro.
"


Stolica... Uśmiecham się, gdy tam jestem. Zawsze w przejściach, czy na uczelni, czy w autobusie, czy w sklepach przepuszczam kobiety, za co dostaję od nich uśmiech. Nie wiem czy istnieje takie słowo ale chyba jestem uśmiechoholikiem, jeśli chodzi o kobiety. Ponieważ, taki drobny gest z mojej strony, a każda z nich potrafi to docenić. W Ciemno mogę stawiać, iż życie w warszawie już je zniszczyło na tyle, że cieszą się z każdej miłej niespodzianki. Więc odpowiedz mi na jedno, dlaczego mała znowu jesteś smutna, najgorsze minęło, teraz może Cię spotkać tylko to co najlepsze. Ktoś zabrał Ci szczęście? teraz ono wróci i będzie go 2x więcej. Życie jest piękne i daje wiele możliwości, szkoda tracić czas na skraplanie bolesnych uczuć czy gorzkich emocji. Spójrz na taką Natalię, ma 23 lata. Miała faceta, twierdziła, że go kocha najmocniej na świecie, on też tak twierdził(faceci....) - Efekt przywiązania się do osoby. Miarą miłości nie jest ilość powtarzanego słowa "kocham" , lecz to ile w stanie jesteśmy zrobić dla drugiej osoby, mogąc w tej chwili robić cokolwiek innego. Natalia zaszła w ciążę, poroniła swoje pierwsze dziecko, a facet który twierdził że ją kocha, opuścił ją przed porodem. Mimo tego Natalia, wciąż potrafi obdarzyć uśmiechem. Ty wciąż myślisz, że masz problem ? powiem krótko. Nie widzę go.
Wybory czy zmiany są trudne, gdy umysł przyćmiewa depresja, żal, smutek, rozgoryczenie oraz wstręt do świata. Ja mogę tylko pisać we wpisach, jak można postąpić, a co powinnaś ty już wiesz to najlepiej...



"Chcesz, sprawdź mnie, mały test na zaufanie.
Chodź ze mną na chwilę Ty to moje postrzeganie.
Chcesz, zasłoń mi oczy, ja będę szedł jak ślepiec.
A co powinnaś, to Ty już wiesz to najlepiej..."




poniedziałek, 2 grudnia 2013

#16 Postęp



"Jesteś tym inteligentnym człowiekiem, który dopuszcza do swojego umysłu możliwość popełnienia błędu..."

Miłe słowa nie dlatego, że ktoś określił mnie osobą inteligentną, lecz dlatego, iż widzę teraz wyraźną różnicę między mną, a moim ojcem, który nie miał w swoim życiu miejsca na słowo błąd. Wiem, że tym razem też mogę się mylić, ale nie chciałbym w przyszłości nazwać tego błędem. Każdy z nas chce, by nam się w końcu poukładało, by rany się zasklepiły, by codziennie rano, za oknem witać te same drzewa uśmiechem, zamiast rzewnymi łzami. Dla mnie to stało się już obojętne..."jak dla mnie możesz to na raz kochać i hejtować"   siedzę i mrużę oczyma, aż nawilżę policzki. Niech myślą, że mam jeszcze uczucia. To sztuczne wiem, lecz na widok czegoś naturalnego ludzie robią oczy jakby uważali moje marzenia za zbutwiałe. Możesz słuchać, lecz nie usłyszysz. Możesz patrzeć, lecz nie zobaczysz. Możesz pytać, lecz nie odpowiem... Jeśli nie patrzyłaś, kiedy chciałem Ci to pokazać i nie słuchałaś kiedy mówiłem... "Nie wszystko złoto co się świeci" chyba dojrzałem, by to rozumieć. W czasie, gdy moi koledzy myślą, gdzie będą pić tego weekendu za pieniądze swoich rodziców. Michał mnie nauczył, że nienawiść do niczego nie prowadzi, pewnie dlatego jego żona tak mocno go kocha, choć w obronie rodziny mógłbym nawet zabić. Choć jestem tylko kroplą to będę głośniejszy, niż cały strumień, pytasz dlaczego chcę taki być? jeśli nie jesteś dostatecznie blisko mnie, to i tak nie zrozumiesz. Mam zbyt brudne serce, byś wiedziała jak go dotknąć, nie brudząc własnego. Kołysz mną, bo nie było na tym morzu pełnym uczuć, jeszcze żadnej fali. Choć mnie nadal nie słucha, mogę cyklicznie tylko powtarzać, że mam zbyt delikatne dłonie, by tłuc kryształ o beton. Mam pręgi na plecach, wadę genetyczną na twarzy oraz niedocenioną osobowość, a mimo tego mam nadzieję, że mi się uda, nawet jeśli każdy wokół powtarza mi że to niemożliwe... Zrobię tyle kroków ile mi pozwoli, plus 10 więcej tych których mi nie pozwoli. Choćbym nie wiem jak wielkim był ideałem, zawsze znajdzie się ktoś, kto pokaleczy moje stopy, gdy będę szedł po to, czego nigdy nie miałem...




"Może szczęścia mnie omija, może, tak na prawdę mnie omija pech, a to co mnie spotyka to ostrzeżenie Boże..."




środa, 20 listopada 2013

#15 "Miłość"


--Podobno każda miłość jest pierwsza, myślę że nawet jest to prawda...


Kobiety które kochałem w moim życiu ? nie było żadnej choć łudziłem się już 3 razy. Wszystkie choć były innym przypadkiem, to zaczynały  i kończyły się tak samo. Więc śmiało mogę mówić o nich jak o jednym błędzie który popełniałem, zataczając pętlę. Pętlę, która dała mi nadmiar doświadczeń życiowych, więc żadnego z moich wyborów nie żałuję, mimo że wszystkie na tej pętli powiesiłem. Nie chcę kobiety do sexu, nie chcę partnerki na imprezy, nie chcę kobiety, którą się będę chwalił przy znajomych, chcę takiej, która da mi choć gram bliskości i troski, wtedy gdy będę jej potrzebował...Miałem wszystko co dla mnie dobre, a dla innych ludzi najlepsze, lecz gdy tylko ona się zjawa, rzucam to wszystko, by dać jej szczęście.
Udało mi się w końcu znaleźć sposób, który otwiera kobiece serca, lecz potrafię go zastosować tylko na tych, na których mi nie zależy #mój prywatny morderca.  Krew z oczu leci mi po policzkach, gdy patrzę na to wszystko, mieliśmy rwać kwiaty na łąkach, a zastaliśmy ściernisko. Powiesz mi po roku "gdyby Ci na prawdę zależało, to byś się nadal starał..."  odpowiem, gdybyś tego na prawdę chciała, to byś mnie zamiast jego wybrała, lecz to już nieważne.  Jestem ptakiem o zbyt jasnych piórach, by brudzić usta, podążając za pierwszą lepszą sikorką, wołającą mnie defiladowym ruchem skrzydeł. Dlatego teraz wyciskam z siebie jak najwięcej, by w przyszłości syn się Ojca nie wstydził, mogąc opowiadać w nieskończoność o mnie, zamiast schylić głowę i powiedzieć, że Tato zarabia tylko dużo pieniędzy, by ten Syn miał Matkę która, szczęście syna będzie stawiała ponad swoim szczęściem. Ponoć potrzeba do tego miłości. Miłość... w waszym poważaniu musi być piękna lub przystojna, musi dobrze zarabiać i błyszczeć wśród naszych znajomych. Miłość... myślałem, że w moim życiu było kilka, ale każdą powiesiłem na strunie fortepianu, tylko dlatego że włożyłem w tą "Miłość"  nadmiar moich starań oraz poświęceń. Jeśli ktoś nie potrafi docenić starań, nie zasługuje na kolejne. Miłość nie tworzy się od pierwszego spojrzenia i kilku gestów, Miłość buduje się przez cały okres, od fundamentów po samo zadaszenie. Nigdy nie będę jej budował z osobą, która tego nie rozumie. Wrażliwość to podstawa.  Jestem jak książka której nie można otworzyć, by przeczytać, ocenisz mnie tylko po tym co twoje powierzchowne oczy dostrzegą. Jestem jak główny bohater Shawshank, pomagam bezinteresownie i wybaczam tylko tym których uważam za ludzi o dobrym sercu, nawet jeśli sprawili mi przykrość. Jestem jak Bohater z film "Radio" wciąż niedoceniony. Zapisałem się jak on w historii dzięki moim staraniom wyszarpanych ze szczerego serca i nawet jeśli umrę lub odejdę to wiem, że znajdzie się ktoś kto wspomni o mnie dobrym słowem. Nigdy nie podam ręki osobie, która nie potrafi okazać skruchy, mam piękny bukiet kwiatów dla osób, które tak ową cechę posiadają. Jestem tylko chłopcem, który raz ma na sobie śliczny mundurek, a raz pasiastą piżamę.... mam struny zamiast sznurówek w butach, tusz zamiast łez, niebo zamiast źrenic i ogromny uśmiech na twarzy dla wszystkich dobrych ludzi, mimo blizn na sercu, które są rozległe jakby ktoś je rzeźbił pługiem.


"Młokosy będą pytać jaka w tym sztuka,
       że pocałunek stawiam wyżej, niż spokój fiuta..."


 




środa, 30 października 2013

#14 Społeczna Agonia.



Czym są dla nas sny, gdy nie masz już nic, oprócz szarych dni, mamy tylko łzy,

proszę powiedz mi, co sam zrobisz gdy, staniesz pośród mgły, nie wierząc już w nic...nie wierząc że bliscy którzy z tobą byli, nadal są dla bliscy...




Maciek znając moje sumienie bardziej niż Bóg grzeszników pyta "stary dlaczego ktoś taki jak ty nadal nie ma dziewczyny?" wtedy najchętniej zacytowałbym Niemena przeplatając wersy z Edytą Geppert... Dziwny jest ten świat, lecz nie żałuję...

     Nie powinnaś się do mnie zbliżać, jestem zbyt zimnym człowiekiem, mogłabyś zamarznąć... To nie tak że się o Ciebie troszczę, chyba po prostu nie umiem być złym człowiekiem i lubię, gdy czasem mi pomachasz, nawet jeśli to nie szczere. Chciałbym to odwzajemnić, naprawdę... lecz ciężko wyrazić uczucia, gdy już wszystkie we mnie zabiłaś. Choć ja ciągle idę przed siebie, to mój świat gdzieś odleciał, gdy dzierżę pentagram na piersi, a krzyż niosę na plecach. Muszę być silny...jestem silny, tylko jeszcze jak długo?
Najpotężniejsi ludzie to tacy którzy nie mieli nic zanim zdobyli cokolwiek, to zazwyczaj oni mają więcej niż cała reszta, nawet jeśli ty nie potrafisz tego zobaczyć. Ja wciąż nie mam nic - będę potężny! Potrzebuję tylko iskry... Na dłoniach mam odparzenia od lodu, na ustach od życia. Dałem ostatnie grosze Charonowi, by wypełnił swoją powinność, czort zostawił mnie na środku Styksu...  Nie potrafię tak po prostu opaść na dno, lecz nie potrafię też wyjść na brzeg. Dryfuję gdzieś pomiędzy i czekam co przyniesie fala twoich decyzji w połowie kreowanych przez bliskie Ci osoby, wciąż szepczą...Tylko jak można słyszeć kogoś kto dawno już zatonął w odmęcie tej rzeki?  Przeprosić Cię mogę tylko za to, że nie miałem sił by dalej walczyć... mankament jest taki, że wspólnego szczęścia nie da się wywalczyć w pojedynkę, tak jak nie da się wywalczyć szczęścia w którym rolę drugoplanową odgrywała Szanowna Pani zdrada. Ludzie doceniają, gdy tracą, widzę to po swoich bliskich. Nie odzyskują jeśli nie włożą w starania, dużej ilości szczerego serca... bez znaczenia, nie ma ludzi którzy mają jeszcze serce, więc żaden nie potrafi odzyskać swojej zguby.
Nie ważne czy wygrałem czy przegrałem, ważne że dzięki porażkom mój duch walki wzrósł dwukrotnie. Z każdej porażki jak i zwycięstwa będę równie szczęśliwy jak matka przy porodzie patrząc na zdrowe dziecko. Teraz mam siłę, by splatać kolejne uśmiechy przy bezinteresownych podarunkach,od Ciebie zależy czy będę je robił dla Ciebie, czy też nie..
Wiem doskonale że, gdy szczęście ludzi pęka jak łydka, to zamiast ludzkich uśmiechów, wiszą smutne serca na stryczkach...



Podniosłem krzesło które wywróciłaś odchodząc i usiadłem przy stole,
przestałem się przejmować i posypałem twój wizerunek popiołem...


               

              Pokaż mi drogę i stań się mym znakiem w życiowych zakrętach...


sobota, 12 października 2013

#13 Etos Romantyka

Byłaś jak zwykle, ubrana w suknie plecioną przez nić Ariadny, na której gościły z pasma Oriona gwiazdy...

To przepiękny widok, jak obserwowanie z dnia na dzień kwitnącego lotosu, patrząc jak się rozwija, odsłaniając z każdą minutą kolejny milimetr osobliwego piękna. Z myślą, że więcej czasu poświęcam myśląc o tobie, niż o sobie, mam zaburzone krążenie w dłoniach, przez to mam zbyt chłodne ręce, lecz czy tak naprawdę to wzbudza w tobie zimny strach, przed przekroczeniem granicy w której będę mógł objąć twoje serce? Czasem liczę wzrokiem sekundy na zegarze gromadząc je kolejno w szeregu jak romantyk sentencje, ponieważ chciałbym Ci dać jak najwięcej czasu, który ludzie tak bardzo cenią.
Siedzę na skale, kreśląc jedną ręką kolejną linię dla niej, drugą rzucając kamieniami do Wisły ukochanej, patrząc jak tłumi całe echo wytworzone przez zderzenie się ze sobą dwóch żywiołów. Pytanie co będzie w stanie stłumić nasze zwątpienie, jeśli znajdziemy się na pograniczu ludzkich wyborów? wolałbym by to się nie zdarzyło, lecz gdy nadejdzie ta chwila, nie zdradź mi tego co mnie pogrzebało, zostaw mi tylko coś na pocieszenie, bym mógł zatrzymać się kiedyś, płacząc razem z deszczem, tworząc pełne uczuć mozaiki na rozstaju naszych dróg. Jestem desperacko zdezorientowany, żyję tylko złudną nadzieją, więc pozwól że zapytam; wolałabyś pozostać wśród ogrodu chryzantem czy spróbować zatańczyć błogo z płatkiem storczyka? Jeśli zdecydujesz się, by przynieść kilka uśmiechów dla mnie, wyjdę do Ciebie na zewnątrz nawet jeśli miłość to szarańcza, a ja będę chwastem...

Byłaś piękna pamiętam, aż do rozgorzenia mojej synestezji... zastanawiasz się czy nadal taka dla mnie jesteś? zapytaj. Choć nie wiem czy istnieje sens pytania skoro powtarzam Ci to cyklicznie...

                                   

                                  "Spijam ból z twoich ust, gdy jesteśmy sami tu..."

niedziela, 29 września 2013

#12 Reprymenda


"Szanuj bliskich, jeśli tylko oni Ci zostali, bo wszyscy co Cię szanowali, pouciekali..."
     i uciekać będą jeśli czegoś z tym nie zrobisz... zmiany??? nie sądzę, nie masz na tyle odwagi.

Już nie wiem co powinienem ze sobą zrobić, bo siła odśrodkowa, wyrzuciła ze mnie wszystkie emocje, a w oczodołach wszystkie łzy właśnie uścieliły swą słoną pościel.  Ból? już raczej tego nie czułem, gdy wtykałem kolejną drzazgę pod paznokieć, mając w dłoni potłuczone szkło, zamiast kolorowych wspomnień. Siedzę i wylewam gorzkie żale, zastanawiając się czemu dobre dziewczyny lecą do złych chłopaków, a dobre chłopaczyny uganiają się za nieprzyzwoitymi kobietami. Dobrze że tylko się zastanawiam, nie idąc w ich ślady. Siedzę, niczym Epikur, bawiąc się jesiennym liściem melancholii, czekając na tą, która będzie w stanie poświęcić mi swój czas, odrzucając gołosłowność - czynnik zauroczenia oraz czynnik odrzucenia przeze mnie. Możesz mi wytknąć "co ty możesz wiedzieć o Miłości i byciu razem skoro nigdy z nikim nie byłeś?."... lecz prawda jest taka, że to od Ciebie odszedł ktoś bliski, lub twój związek niedługo się posypie niczym piasek w klepsydrach. Wystarczy ukłucie byś wylała na kogoś bliskiego całą lawinę swoich szarych emocji. We mnie możesz wbić pal w każdą z tętnic, a nadal będę się uśmiechał pytając Cię, "Czy tego tak naprawdę chciałaś, czy po prostu tego potrzebowałaś?". Będę na zawsze jeśli tylko dasz mi poczuć kapkę ciepła. Przecierpiałem to czego ty nawet nie chciałabyś zobaczyć, by nie doceniać takiego daru jak bliskość. Rok temu poczułem czym jest podróż za jeden uśmiech. "On to babiarz, zbyt wiele kobiet mu ślepo ufa..." pytanie czy ufają mi bez powodu? odpowiedz sobie sama, czy potrafiłabyś zaufać losowej osobie?. Spytaj Mamę za co kocha Ojca, spytaj Ojca za co szanuje Brata i pomyśl, czy osoba która od Ciebie odeszła, była warta słowa "kocham"? Nie ma sensu mówić do kogoś kto już dawno ogłuchł...  Chcesz zapytać czy ja też odejdę? Odejdę, nawet nie zauważysz kiedy i nawet o tym nie wspomnę, jeśli tylko mnie okłamiesz, jeśli o mnie zapomnisz lub jeśli będziesz przy mnie tylko, gdy będziesz mnie potrzebowała. Wolę już sam marznąć niż mieć kwantowo ciepło od Ciebie... Musisz zapamiętać, że to co czuję nie zależy tylko ode mnie...

Co się stało z nami sam już tego nie wiem,
bo nawet Bóg odszedł nie chcąc patrzeć na mnie i Ciebie.



"ile znaczą bliscy z perspektywy czasu to wiem, tylko oni potrafią wybaczyć sercem nie słowem..."


środa, 21 sierpnia 2013

#11 Sława, Bogactwo, Siła.

"Wcześniej dni nie były często gotowe, ale dziś biorę moje dziś na męską rozmowę
 i mówię mu, wiem że masz wadę ale chuj z wadą,
 przestań tak wypatrywać jutra i spójrz w prawo, spójrz w lewo..."


Nie muszę krzywdzić innych by stać się imperatorem. Czasem nawet wolę stać i się uśmiechnąć, gdy plują mi w twarz, bo w sumie nie robią nikomu innemu krzywdy, niż samym sobie. Ponoć jestem kimś gorszym i wstydzę się za to gdzie przyszło mi mieszkać od dzieciństwa. Zuchwalcy... kim oni są, by mi mówić czy jest mi wstyd i czy tego żałuję...? co osiągnęli, by stawiać swoją osobę o kilka stóp wyżej niż innych... ich wzrok obejmuje o wiele więcej niż powinien ale to nie znaczy że widzą lepiej. Widzą wszystkie haczyki na tym świecie i łapią się ich jakby to były bilety do raju. Zwykłe osoby pogrążone szarą egzystencją miasta, która wieje na nich chłodnym wiatrem konsekwencji ludzkich czynów, sprawiając że potykają się o własne nogi, wciąż nie wiedzą, że najważniejsze w życiu jest niewidoczne dla oczu. Ja wciąż trzymam swój wzrok wąsko, nie zważając na ludzi, którzy swój kręgosłup moralny strawili razem z hektolitrami alkoholu. Mogą mieć te hektolitry, gdy ja przy sobie chcę mieć tylko jedną kroplę ale za to taką, która wyrzeźbi cały kanion mojego kalejdoskopu wspomnień, a nie go tylko zaleje i przyćmi. Mimo tych wszystkich szczerych starań moją przyszłość oraz szczęście z drugą osobą widzę jakbym miał astygmatyzm. Spotkałem wielu, których cieszy błysk najszlachetniejszego zegarka, pokazali już swoje kły teraz po cichu udają słodkiego kanarka, gdy tylko potrzebują pomocy. Trzeba być eklektykiem w dzisiejszych czasach, zbierać całą stertę życiowych porad, anegdot, pouczeń, sentencji, wybierając z nich tylko te najpotrzebniejsze i prawdziwe. Wyzbyć się nienawiści, nawet gdy ktoś nas krzywdzi, bo kto widział by zbrodnią budować pokój? Wiem że czasami problemowa nawałnica psalmu świata dotyka naszych ran i czujemy się jakby nasza krew zamarzała chłodzona turkusową wonią zaświatów. Czasem może po prostu warto wygłuszyć swoje sumienie oraz głosy bliskich osób, otwierając się dla kogoś nowego w kim tkwi iskra tłumiona w zgliszczach przeszłości? Nikt szczery nie zrobi w waszą stronę ruchu jeśli delikatnie nie pokażecie, że pozwalacie mu go zrobić. Wiem że są osoby które mogą to wykorzystać, ale po coś Pan dał nam logikę, by rozróżniać dobro od zła. Jeżeli jest w nas nutka szczerości przestańmy kierować się tylko zmysłami wzroku i słuchu, a znajdziemy cały skarb świata, który dla nich jest tylko Sławą, Bogactwem, Siłą. Dla nas może być Sławą wśród rodziny, znajomych, nieznajomych, którzy cenią nas za to, że najpierw troszczymy się o innych nawet wtedy, gdy tracimy coś dla siebie. Bogactwem umysłu, gdy rozróżniamy sytuacje w których dzieje się krzywda innym i nawet jeśli to nie są nasi bliscy, staniemy w ich obronie jeśli mają rację, bo współczucie to największy skarb ludzkości. Siłą, która jest siłą ducha by zmagać się z każdym kolejnym dniem z pozytywnym nastawieniem mimo pesymistycznych słów naszych bliskich. Wiec "przestań wszystko wiedzieć, zacznij pytać i nawet bez ambicji że cokolwiek dostrzeżesz... patrz trochę szerzej, patrz trochę szerzej..."

czwartek, 8 sierpnia 2013

#10 Nic.

Każda moja znajomość, przyjaźń, miłość jest niczym kwiat.... wiecie co się dzieje z kwiatami gdy nikt ich nie pielęgnuje...?



Spędzałem czas słuchając muzyki, niszcząc swoje i innych życie, byłem typowym gówniarzem których sam teraz nienawidzę... Czarna Owca w rodzinie, tak to mogę nazwać, "Kara Boska Cię nie ominie..." tak powtarza mi babcia. Szkoda że dziadek nie żyje, przez to w sercu obok krzyża niosę pentagram. Choć powinienem umrzeć już 4 razy, wciąż żyję by się potykać, z ręką na sercu stawiam kroki ostrożnie jak na żyletce, gdy kroczę po krawędzi życia. Boże dałeś mi rodzeństwo, Panie dbaj o nich wszystkich, ja w życiu sobie poradzę, bo przecierpiałem zbyt wiele, by coś w tej chwili mogło mnie zniszczyć. Im pomoc by się przydała, by nie ulegli zawiści, czy chwilowym zawahaniom, zabierz mi anioła, w zamian niech się opiekuje nimi archanioł. Fatum... Nic nie poradzę widocznie tak miało być, nerwy, śmiech, żal, gorycz i łzy. Taki napój życia, pił go każdy na moim osiedlu, jedni nie wytrzymali, na własne życzenie z tego świata odeszli. Mógłbym chodzić i krytykować że przegrali życie bo byli słabi, dziś dojrzałem do tego by co roku zapalać znicz dla nich. Boże, o czym marzyłeś kiedy dawałeś im marzenia, co z tego że im je dałeś, skoro nie dałeś możliwości spełnienia. Pomyśl skąd jestem i pomyśl co się stało z moimi kolegami, pomyśl co mogło się stać ze mną i jeśli znasz mnie pomyśl czy to się ze mną stało... Prawdą jest iż Cierpienie sprawia, że dojrzewa się szybciej, dlatego po dłuższym czasie nie miałem już tematów na które mógłbym prowadzić dialogi z kolegami. Zacząłem dostrzegać w moich wrogach dawnego siebie, uczyłem się na ich błędach, dojrzewałem....  Jeśli twierdzisz że masz morze ambicji, wybacz ja mam ocean.  Dość mam zabłąkanych dziewczyn które śpią z telefonem pod poduszką, z toną depresji nie mogą zasnąć. Małolatki biegające za dorosłymi facetami, starsi faceci z żoną na karku biegający za nastolatkami. Masy koleżanek które wyglądem chcą imponować innym, chwała przemija, tak jak z biegiem czasu chęć zdejmowania z nich bielizny. Nie mają innej wartości kobiety które są tylko piękne, wmawiają sobie że poziom intelektu posiadają jakości pierwszorzędnej, myślę... "cudnie co za klasyk, ich umysły są pełne jak spalone lasy". Mają facetów, płaczą po nich nocami, twierdzą że ich kochają, choć każdy z tych facetów zdradza je za plecami. Szukają wsparcia w przyjaciółkach, bo nie radzą sobie z problemami. Rozstania... Za miesiąc jest z następnym.... kocha go tak samo... Idioci, gdybyście wiedzieli czym jest miłość, nigdy byście się nie rozstali... I nie szukalibyście jej w kilkunastu różnych osobach. Stado znajomych którzy za ćpanie tobą nie pogardzą, tylko będą bili brawo, podstawiają kieliszek, częstują papierosem i znowu biją brawo...
Mam już dość tego całego przedstawienia, spalę deski waszego teatru, zbliżę świat do przeznaczenia. 
Osiągnąłem coś więcej i teraz się tym chwalę, a ty powinieneś pogratulować jeśli wiesz gdzie się wychowałem. Na przekór tym wszystkim, którym rodzice kreują decyzje, rodzice im wybierają studia, wybierają znajomych, wybierają miłość, wybierają za nich życie... Na przekór tym wszystkim straconym ludziom którzy przegrali swoje życia i wciągają w to szambo swoich kolegów z osiedla, wpychając im w dłonie tetrahydrocannabinol. Nikt mnie nigdy nie prowadził za rękę, choć tego nie widzisz, to o stumilowy krok dalej niż wy doszedłem. Nie szukam chwilowych uniesień, szukam tego co mnie raz, a konkretnie wzniesie. Piękno przemija, świat plastikowych marionetek tańczących na przepalonej moralnej belce. Panie jeśli ona istnieje, wskaż jej drogę do miejsca w którym jestem...





Rozsypcie się na tafli lodu i rośnijcie moi przyjaciele, gdzie tylko możecie...Ja już znalazłem swój przystanek...

piątek, 12 lipca 2013

#9 Per aspera ad astra


To była seria nocy w których on, jak i ja zasnąć nie mógł,
choć oddychałem z całych sił, wciąż mi brakowało tlenu.
Cały wieczór przesiedziałem z długopisem przy skroni,
nerwobóle sprawiały, że gniotłem wszystkie kartki w dłoni.
Chciałem latać i choć całe życie o skrzydła walczyłem,
wciąż cierpiałem z nadzieją, że mi te grzechy wybaczyłeś.
Choć deszcz nie padał, to ja ciągle cały mokłem,
Choć patrzyłem ponad chmury, nie widziałem nic na horyzoncie.
Wciąż miedzy nami był krzyk, choć siedzieliśmy w milczeniu,
mimo że stałem w świetle dnia, wciąż pozostawałem w cieniu.
Moje stopy pękały i krwawiły, gdy chciałem wyjść do ludzi,
miałem wciąż nadzieję, że z koszmaru ktoś mnie wybudzi.
Choć czas ciągle mijał, to ludzie podchodzili do mnie
szeptali że się nie uda, bo mam za szczupły portfel.
Miałem stertę marzeń, ktoś zablokował mi do nich dostęp
Umierałem samotnie, choć miałem chęci do życia ogromne.





Lewo? prawo?
       Lewo czy prawo ?
                  Gdy przestałem na nich patrzeć, pobiegłem prosto.


Kilka dni temu od znajomych usłyszałem "schudłeś" i chyba się im nie wydaje bo włożyłem nadmiar energii w spełnianie marzeń. Przyniosłem dumę Ojcu, przyniosłem dumę Matce, więc chyba w wieku 20 lat wygrałem swoje życie. Jak to jest, że jednocześnie nienawidzę Ojca, a z drugiej strony tak wiele mu zawdzięczam? niezdecydowanie, to jeden z moich stygmatów. Jedyne co potrafimy to płakać tak, by nikt nie widział i nie słyszał, ewentualnie zapytać o radę znajomego który nam doradzi jakby znał świat na wylot, mimo że sam swoje życie dawno pogrzebał. Wolałbym zostawić po sobie przyjemne wspomnienie, niż być dla kogoś koszmarem. I w sumie mógłbym mówić to nie ludzie, to ja się odciąłem od nich, ale dziś mniejsza z tym wszystkim, schowałem dumę do moich przetartych spodni. Dziś zostałem tylko ja i właściwie jesteś ze mną ty, ich nie ma, dawno odeszli, więc pozwól że wytrę ci łzy. I pewnie zadzwonią ponownie, gdy będą czegoś chcieli lub dlatego że słyszeli o mnie w radiach czy czytali w gazecie, to nie tak że ego mi urosło, zaufanie traci się tylko raz, uświadamiam nieświadomych, ktoś musi przecież... I gdy wydaje Ci się, że wszystko nagle straciło sens, a twoje życie jest niekończącym się tunelem melancholii, nie poddawaj się, bo na prawdę warto,sam przeszedłem ciemny życia tunel z gasnącą zapałką. Czasem chciałbym przeprosić znajomych za to, że moje słowa są zbyt szczere, nie potrafię kłamać, więc w tych czasach nie mam szans by zostać przyjacielem. Poszukaj ich gdzieś na ławkach, czy w blokowcach, tam znajdziesz tych co chętnie postawią Ci piwo, dadzą do ręki jointa. Słyszałem nie raz od sfrustrowanych nastolatek, wylewających łzy w domach czy pośród schodowych klatek, które zostały zdradzone przez swoich "idealnych chłopaków", że pewnie nigdy nie cierpiałem, więc zapewne to co kapie z moich szorstkich policzków, to nie są łzy. Koledzy popełniają błędy ale nie chcą się na nich uczyć, więc ja się uczę. Cały plecak tych doświadczeń, trzymam pod chromowanym kluczem. Ojciec powtarzał synu kombinuj ja za Ciebie nic nie zrobię. Syn tak zakombinował że piątego sierpnia pół miasta będzie pić jego zdrowie. I co dalej?  Wolę mieć przy sobie kilku mądrych niż tysiąc bezmózgich stworzeń. Studentki, które swój deficyt umysłu nabywają w klubach, o ilorazie inteligencji jakby piły browar z ołowiem. Studenci którzy zdradzają swoje kobiety, pod ich nieobecność, udając że nic się nie stało - socjopaci, ich kręgosłup moralny jest martwy tak jak ich osobowość. Koleżanki, których życie to hasło i login, dziewczyny bez ambicji, aż braknie mi słów. Koledzy z klasy którzy skończyli na parkanie z alkoholem w dłoni, zawsze twierdzili że są najmądrzejsi i chyba wyrośli na poliglotów, bo nikt ich nie rozumie, gdy kończą szóste piwo. Stado ludzi którzy mnie krytykują znając mnie z wymiany symbolicznego "Cześć" , zapewne czytają we mnie jak w książce, dlatego wiedzą o mnie wszystko jakby spłodziła ich Atena, wiedzą więcej niż Bogowie mogą sobie wyobrazić. Odciąłem się od nich pozostając z tymi którzy pokazali mi studnię, gdy moje życie było pustynią, a mi brakowało wody. Wyrosłem z tego, by udowadniać całemu światu swoją doskonałość. Mimo wszystko, prawie nic się nie zmieniło, nadal żyję w gnijącym świecie, w którym chcę zasadzić piękny kwiat pelargonii, zapożyczony z ogrodu mojej Mamy.


Dziś dbam o nich i oni też pamiętają o mnie,
bo razem odkryliśmy, wspólny lek na insomnię.
Mimo że moje dłonie są ciągle w ruchu, to nie jest delirium,
a kartek mi braknie jakbym pisał scenariusz do filmu.
Teraz latam, choć skrzydeł nigdy nie otrzymałem,
dziękuję ci serdecznie, że mnie ze popiołów poskładałeś.
Dziś deszcz pada strugą, a ja jedyny nie moknę,
choćbyś zabrał mi wzrok, będę widział bardzo dobrze.
Jeśli krzyczał będzie cały świat, ja tylko twój szept usłyszę,
zostawiłem ślad po sobie, nakręciłem własną życia kliszę.
Dziś będę szedł przed siebie, choć mi kończyny obetną,
a życie będę wciągał doszczętnie jak ćpun mefedron.
Stara dawna prawda, z kim przystajesz takim się stajesz,
dobrze że jestem sam, tak więc sobą pozostaję.
Gdybyście pluli mi w twarz, to nie zabiję w sobie marzeń,
Umrę godnie, zeszyt słów po sobie zostawię...




wtorek, 11 czerwca 2013

#8 Zimno mi w Serce

Wszystko staram się sprowadzić do postaci kartezjańskich, bo ponoć znam się na tym.
To utrudnienie dla nich, a ułatwienie dla mnie...

Odpowiedź jest jednoznaczna, króliczka nie było warto gonić. Panie X i Panie Y, niech się hemoglobina w was gotuje, odzyskałem Iskrę. Już nie pytam czy warto, nauczyłem się walczyć z apatią, życie mnie nauczyło, by nie robić nic wbrew sobie. Obraz świata przypomina mi Wisłę, jest co raz bardziej mętny, gdy wyznacznikiem ludzkich wartości staje się wygląd zewnętrzny. Staram się zamieszać palcem w tej mętnej wodzie by wytworzyć pianę, która zbierze cały bród powstały przez kapiący do niej z moimi łzami atrament.
Podarłem pożegnalne listy, bo mam dla kogo żyć. Moje życie przestało mieć smak chłodnego metalu, tylko słabi uciekają od życia, szukają szalup. Jest mi już obojętne co dostanę od Ciebie na talerzu, nie istnieje już dla mnie taka gorycz której bym nie przeżuł. Odstawiłem palce od skroni, bo czas przestał mnie gonić, mimo że mam cierń w dłoni, bo mam coś jeszcze, coś czego nigdy nie zdobędą oni. Bezkres cierpienia dał mi bezkres doświadczeń. Opuściłem matnie by napisać kolejny list, w którym będę ja i raczej nie będzie już Ciebie. Czuję się bardzo dobrze mimo że świat mi się zawala, gdy osoby które szanuję możesz policzyć na palcach u ślepego drwala.
    Bo gdy odejdę to mimo że zamkną mi się oczy, to serce będę miał zawsze otwarte dla tych, którzy otworzyli je dla mnie. Powtarzał będę to zawsze Evviva l'arte.


Każde z moich marzeń opieram na grotesce
gdy patrzysz mi w oczy załamujesz ręce....
Powiedz o co walczysz, a powiem Ci kim jesteś,
jestem jednym z dzieci wychowanych w męce. 

Dziś, chciałbym więcej, chciałbym coś ponad,
niż kilka pestek zeszłorocznego winogrona.
Bo, patrząc na Ciebie dłonie mi się pocą,
kobieta, co morze łez wylewa późną nocą...
Gdy przegryzam cierń, mówię wam że to łakocie,
poznałem gorsze piekło leżąc przez pół życia w błocie.
Mijam codziennie tych co patrzyli na mnie z góry
karma w końcu wróciła, teraz oni to
szczury...




czwartek, 9 maja 2013

#7 Apogeum

1' - Podsumowanie.

Uzależniłem się od spacerowania po Cierniu. 

Ludzkie kroki… niszczą wszystko na swojej drodze, by osiągnąć cel. Obierają łatwiejszą ścieżkę, raniąc bliskich. Pytanie, czy chciałbym dojść do celu, by zniszczyć wszystko też na jej drodze? Jestem tylko… człowiekiem? Nie jestem człowiekiem. Kroczę po cierniach gołymi stopami... to nieludzkie. Jeśli jesteśmy karmieni szczęściem, to w tej chwili mam anoreksję.
Przyzwyczajając się do bólu, nie czując niczyjej obecności, prócz samotności, krzyczę. Krzyczę tak głośno, by echo zostało ze mną jak najdłużej, bym przynajmniej przez chwilę mógł się do kogoś przytulić, siedząc między półcieniem, a półmrokiem . 
To nie tak, że wpadam z nim w szał od natężenia tych decybeli... to cały krzyk świata milknie, gdy my szepczemy... 
Resztkę nienawiści ukryję w waszych uszach, zanim od jej nasycenia wasza serdeczność przestanie mieć swój udział. Zniszczyłem ostatnie lustro, tłamsząc w sobie antonim radości, by przyjemny gest odrodził się na nowo, ze zwielokrotnioną siłą powstał, niczym feniks z popiołów. Każdy z kumpli poleca mi się zachlać, pożegnać się ze wspomnieniami, ich rady są jak wskazówki botaników, którzy nie wiedza jak obchodzić się z kwiatami...
Wiem to, że jestem chory i nie interesują mnie diagnozy sąsiednich botaników. Jeśli oni są zdrowi, to ja chcę być chory i mieć tą schizofrenie, czy hipochondrię, czy inną apatię.
Dodatkowo, kiedy patrzę na dzisiejszą młodzież, życie staje się przykre, jeśli Bóg rozdawał ambicje, oni stali w kolejce przeciwnej. 
Nie oglądam się już na nich, wycieram tylko krew ze spojówek, ponieważ radość wykradła już cały smutek z mojego serca.
A ty? Zagraj mi proszę melodię, którą chcę teraz usłyszeć, by moje cierpienie mogło zasnąć, niczym strażnik Hadesu
. Orfeuszu.... ostrza twoimi dłońmi... mój układ nerwowy twoją lirą... zagrajmy wspólnie ostatnią melodię... czyli tą jedyną...

Przepraszam za moją postawę, dźwigam najcięższy plecak, pełny grzechów śmiertelnych, aż krew spływa mi po plecach, od nadmiaru tych tajemnic. Warto przynajmniej przez chwilę poczuć, że zrobiło się coś innego i coś więcej, niż cała reszta próżnych ludzi, którzy w głowach mają jedną myśl "naćpać, najebać i wrócić do domu..." potem płakać w  domu, że nic nie wyszło tak jak planowali i chyba wychodzę na hipokrytę, bo ostatnimi czasy robię podobnie, ale nie mówmy o tym, bo to smutne...



A wieczorem znowu wyjdę i poznam w barach, tępe sztuki co mnie znają tylko z opowiadań... 


niedziela, 5 maja 2013

#6 Ostatnia modlitwa





---Siedzę tu i walczę z życiem jak Klasyk z Romantykiem.---

Trzy dwadzieścia, to inaczej 23. Liczba z symboliką na wzór podobieństwa Boskiego, wzór idealności i doskonałości, osoby która dąży non stop do poprawy swojej osobowości, by zyskać perfekcyjną postawę własnego charakteru.







Nie mówcie mi, że wiecie czym jest cierpienie. Rozstając się z chłopakiem, który traktował was jako przedmiot, gdzie po chwili i tak znajdujecie następnego, czy wasze problemy codzienne, od których dostajecie depresji. Widocznie jesteście zbyt słabi, by zwalczać każdą porażkę i bronić się przed emocjonalnym dołkiem. Słabsi zawsze są pokarmem dla silnych. Żaden z was nie musiał oglądać drzew na których zamiast liści, wiszą bliscy ludzie, żaden z was nie budzi się codziennie z bólem, nie wiedząc, czy to dzisiaj skończy się jego życie, będąc w wieku dojrzewania. Ten ból jest niczym Serce, grające każdym tętnem na naszym losie, uderzając jak młot kolejno w każdy z kręgów kręgosłupa. Tak, jak w klawisze uderza wskazówkami, drobnostkowy Pianista purpurowych zegarów.

1' - Dębowy różaniec.

Grzebię w mojej głowie jak dziecko w pudełku zabawek, bo
wciąż myślę jak na stopach kolczaste druty, zamienić ponownie na wygodne buty...

Właśnie robię "podyplomówkę" z melancholii, posługując się synkretyzmem i semantyką. Faustyzm moim celem przewodnim. W akcie desperacji odmawiam moją ostatnią Modlitwę, w dłoniach dzierżę dębowy różaniec. To jest danse macabre czyt. ostatni taniec tego balu bezuczuciowych marionetek. Różaniec zaciskam tak mocno, aż miażdżę paciorki, a krucyfiks wbija się w moje ciało, naruszając harmonogram obiegu życia w moich zielonych, ludzkich światłowodach. Najszlachetniejsza ciecz zwana tuszem, wypływa z moich żył. Apatia moim Ojcem. Anhedonia moją Matką. Socjopatia do ludzi - nadzieją, by odzyskać równowagę umysłu. Krocząc pięciolinią banitów, niosę klucz muzyków. Klucz cały atramentem ocieka, gubiąc słowa tak często, aż powstaje liryczna rzeka.... Moje sumienie jest zbudowane z liter, więc z każdą kolejną kroplą, ulega degradacji. 

Policzki kobiet, którym starałem się kłamać w oczy jak każdy facet, by zyskać efekt zauroczenia, czy inną chemię, są czerwone, jak pierwszy Mak, który wręczyłem mojej Mamie kilkanaście lat temu. Nie chcę tak, choć może w ten sposób zdołam dotknąć ich uczuć i na prawdę coś poczuć, nie tylko na niby? Będąc szczerym i serdecznym facetem, w tych czasach nie mam szans na miłość. Po nocach mam sny o moich najbliższych, gdy obarczam ich nadzwyczajną obojętnością, a sądziłem że nie dotyczą mnie wszystkie przesądy ze skrajnością emocjonalną. Od czeluści żalu i nieprecyzyjności moich łez, każdy głucho-niemy krzyczy szeregami słów, słysząc mój szczery do bólu lament. To nie tak, że wpadamy w szał od natężenia tych decybeli... to cały krzyk świata milknie, gdy my szepczemy... Nie mam na imię frustrat, by łapać się alkoholu, czy szukać miłości pod względem chwilowego naporu serotoniny. Dostałem skrzypce od Nemezis, bym grał własną melodię, porywając światłocień do tańca. Mam zdecydować, kiedy smyczek chwycę, by grać dla przebiśniegów, istniejącej zimy w moim sercu. Orfeuszu.... ostrza twoimi dłońmi... mój układ nerwowy twoją lirą... zagrajmy wspólnie ostatnią melodię... czyli tą jedyną... Kurwa, wstyd mi... gdy przy osobach na których mi zależy, zazwyczaj ukazuję obraz siebie przeciwny... Edwardzie de Vere, powiedz czym jest synteza...? bo już sam nie wiem, wypisując własną krwią, słowa na papierze...  Synestezjo, proszę... powiedz im, że już dłużej nie dam rady, być odbiciem w jej.. źrenicach... W sumie co za różnica? kiedy połowa mojego życia jest spacerem nie po wrzosach, a po iglicach. Zazwyczaj.... niby nie chcę zabijać, więc czemu sam wbrew sobie!!! chwytam za wskazówki.... wbijając je w tarczę czasu... To obłęd... będąc ostatnim romantykiem zanikającym w płomieniach, zamiast dostać trochę Miłości, została mi blizna na przestrzał... po pocałunku... od... Cierpienia.......



 Nie zostało już nic, prócz wspomnianego wcześniej "origami". Nie ma już bliskich przy mnie, jedynym moim Bies-em, którego trzymając na smyczy, wciąż nie mogę okiełznać, są emocje. Boże jeśli pisałeś moją biografię, to czemu poskreślałeś te najlepsze linijki? Mówią, jak Kuba Bogu , tak Bóg Kubie. Od kiedy to Kuba jest równy Bogu? Chyba się gubię... Dlaczego jedynym wyjściem okazała się gra w rosyjską ruletkę z przeznaczeniem, gdzie stawką jest moja wyobraźnia? Czy ktoś kiedyś wygrał z przeznaczeniem!?  Boże, karmisz nas czarnym chlebem, nieprawdziwe okazały się wszystkie Bajki o Miłości i Eternii. Już nawet dla Ciebie zabrakło miejsca w niebie. Królestwo niebieskie jest przepełnione twarzami szyderców. A ja?- Nie wiem co się stało ze mną, gdy zaczynam żyć mocniej dzięki temu, co zostawiło mi tylko ból. Obraz dawno przestał być moim zarysem zdarzeń. Mierzę czas, jakby ktoś wbił mi gwóźdź w ślepia z zawiści. Słuchem śledzę wskazówkę, odliczając ostatnie sekundy,  niczym chrześcijanin przy modlitwie paciorki różańca... Krążąc palcem po krawędzi szklanki, oddaję wam własne myśli w pełni iluminacji, siedzę zapatrzony w Orion z zachwytem i goryczą na ustach, tworzę melodię upadłych muzyków, witając się po raz ostatni z odbiciem lustra. Czekam na ostatni raz, gdy będę mógł przejść obok twoich ust, by za pomocą szczerych słów, spić z nich cały dreszcz zrażeń. Tak, byśmy na co dzień z losu potrawę, mogli posypywać szczyptą radosnych wrażeń. Choćbyś rozłożyła przede mną wachlarz szkarłatnych uczuć, to nie wiedziałbym co w tej chwili czuję. Chciałbym, by ktoś zdjął smutek z moich powiek... nie ma chętnych? Mam swoje epicentrum westchnień, a nim cały świat i wszystkie błękitne ptaki na niebie, lecz dla mnie nie ma to wszystko wartości, skoro w tej enklawie nie ma już Ciebie. Mówią, "tego kwiatu jest pół światu", tak powtarza mi każdy facet, pewnie dlatego każdy z nich, jest o stumilowy krok, od spełnienia swoich marzeń. Każdy z nich zaleca mi Palimpsest, tak jakby byli lekarzami, ich rady są jak wskazówki od botaników, którzy nie wiedzą jak obchodzić się z kwiatami...to chore. Wszystko czego pragnąłem, mogę dziś posypać popiołem, to "wszystko" było drażliwe, jak łączenie antybiotyków z alkoholem. Zbyt duży dla mnie ten ciężar, by go sumieniem nieść, lecz można nagiąć rzeczywistość i nawet z prochu, wieżowiec dla ludzkich serc wznieść. Nawet jeśli zamiast dobrych relacji między nami zostanie Weneckie Lustro, gdzie przejrzystość jest zależna od gęstości mgły naszych spojrzeń, która zbędnie osiada na szkle, jak cholesterol na naczyniach krwionośnych mojego dziadka. Demon moich łez zabił tą, co ostatnia umiera, po czym skonał jak bezpański pies. Bo ja to wiem i Ty też to bardzo dobrze wiesz, przez obrazy z przeszłości w twojej głowie, twoje serce jest jak ściernisko, wilgotne od rozpaczliwych łez.

Całe moje życie sprowadzam ponownie do asymptoty, tłamsząc amok.
Zrywam ścięgna z moich rąk jak struny, bo nie chcę nikogo już ranić, broniąc własnej dumy. Sznuruję nimi własne usta, by zachować równowagę w  ludzkim ciele i raz na zawsze zacisnąć moje wargi, kończąc ostatnią modlitwę, w moim prywatnym kościele. Znalazłem ostatni już tego smutku kamień, który z rozsądku powinienem rzucić na szaniec. Znając życie, rzucając nim pewnie trafiłbym w Euforię, bawiącą się w moim kwiecistym ogrodzie z Chandra.
Pozostaje mi sczeznąć, bo życie mi pęka jak moje torebki stawowe, lecz to nie jest kłopotem...

To problem ma za nami problem, że mu problem stworzyliśmy, ukrywając wspólnie Ostatnią Iskrę Pośród Zgliszczy. Wyrzucam z moich intencji, w twoim kierunku, ostatnią szczerą kartę: 

Wypada walet kier.

  Evivva l'arte...


Proszę, Boże... po raz ostatni podaj mi rękę...



Każdy jeden chce być samotny, a po nocach, przytula się z nostalgią... 
Egzystencjalizm w tym obrazie moją ulubioną farbą...


-------- 
Twój oddech niczym perfum, maskujący smród mojego gnijącego serca--------


---------\\\\\---------

Na koniec mam dla was kawałek mojego znajomego, którego życie też nie rozpieszcza.
Zdrowia Stary.




poniedziałek, 8 kwietnia 2013

#5 Pierwsze rozdanie.

2' - Dzika karta.


---Siedzę tu i walczę z życiem jak Romantyk z Klasykiem.---

Bardzo Dziwny ze mnie człowiek. Empiryk i Racjonalista to dwójka moich bliźnich. Wiele chęci do życia we mnie, jak szczerych intencji w hipokryzji.  Nie stoję pośród ludzi, którzy chcą kreować własne życie, każdy jeden się zatraca, gdy życie kusi ich plastikiem. Nie pamiętam już tych ludzi, pamiętam ich zachowania, za serdeczność mam dla nich bukiet z odwzajemnieniem ich traktowania. Spalam więź z każdym, kto we mnie widzi tylko element pożądania. Moje życie to hydraulika przy której pękają zawory, gdybyś mieszkał tu gdzie mieszkam to nauczyłbyś się pokory. 
Umieram po raz kolejny. Z tej okazji mam jedno życzenie. Chciałbym byś permanentnie zakończyła moje istnienie. Moje życzenie jest szczere, jest wyszarpane z serca, bo zbyt wielu przy mnie ludzi o ksywie "uczuć morderca". Wyciągam emocje do pierwiastka ostatniego, gdy mówisz "nic śmiesznego", ja się śmieję do upadłego. Adekwatnie do tego, mam zaburzenia w obwodzie mojej głowy, wszystko przestaje działać poprawnie, jakby popłynął prąd zwarciowy.
To wszystko dlatego że popełniłem błędy, każdy jeden był jak żyletka włożona do mojej gęby.  Najchętniej bym zlinczował się za nie, byłem zbyt naiwny pomyliłem wsparcie z zaufaniem. Jeśli jesteśmy karmieni szczęściem to w tej chwili mam anoreksję. Jeśli miłość to życie, to właśnie miałem zawał na serce. Dodatkowo kiedy patrzę na dzisiejszą młodzież, życie staje się przykre, jeśli Bóg rozdawał ambicje oni stali w kolejce przeciwnej. Taki ze mnie matematyk, a sam wbrew sobie tworzę dowody apagogiczne. Czas pokazał że nie ma miłości na tym świecie, obraz płaczącej kobiety na twarzy z uśmiechem mówiącej, że nic nie czuje, czujecie? Więc albo ktoś mi wmawia że jestem socjopatą albo to ludzie zgłupieli, gdy krzyczę do nich "uczucia", odpowiadają że nie słyszeli. 
To wspaniałe, gdy z powodu moich liter kobieta zaczęła kwilić, choćby z jej policzków  w odstępach sekundowych na ziemie jak deszcz kapały łzy... czuję tylko jedno.... czuję że dziś to obojętne mi.

"Jak mnie spotkasz wierz mi, obojętne mi, czy w dresie, czy w zwykłych spodniach jesteś bo....Ważne że jesteś i chuj."

środa, 3 kwietnia 2013

#4 Sceptycyzm Filozoficzny

1' - Czarny "Kot" 

Przestałem liczyć dni w kalendarzu, bo matematyka wyższa stała mi się obca( to dziwne nie?jak to? dlaczego?) te pytania nie miały końca. Była obca niczym skrucha dla ludzi, którzy podawali mi na platynowej tacy kłamstwo ozdobione uśmiechem. Przestałem analizować jej litery miesiąc temu, gdy dowiedziałem się że słowa, które wypowiadała z idealną perswazją nie były prawdziwe, tak jak miłość w naszych czasach. Miłość w naszych czasach nie jest budowana na poświęceniu, lecz na zauroczeniu czy indywidualnym egoistycznym upodobaniu, która szybko burzy się z braku szczerego fundamentu, a może im nikt nie powiedział jak  kochać?. Przez to wszystko zacząłem sobie wmawiać, że jej obraz jest gorzki, niczym najszczersza prawda, niczym rodzeństwo skaczące sobie wzajemnie do gardła, niczym Syn który wspomina z dzieciństwa swojego Ojca, nadając mu wcielenie diabła. Chciałem zdmuchnąć kurz z mojego Serca, nim dopadnie mnie tak jak wszystkich czas czyt. Morderca.
Mimo że, wiem o niej mniej, niż o setce innych istot, to moje uczucia były przy niej jak Gal(metal), który topnieje w dłoniach od ludzkiego ciepła.
Rewolwer w mojej dłoni płacze dźwiękiem, wypluwając niemym krzykiem kulę prosto w serce, jedynie na co mam ochotę, to powiedzieć "Siema Werter...", może nawet utożsamić się z Goebbelsem!
Moja dusza została wprawiona w epilepsję.
Proszę tylko o jeden strzał więcej, tak by na ścianach rozprysnęło się kompletnie ze smutkiem moje szczęście...     Cena Empatii.
Strzał wymierzony tak celnie, że Pollock patrząc na ten sześcian ucieszyłby swoje serce...
Moje serce krwawi jakby głaskane przez żyletkę, tylko dlatego, że ta cała gra była zabawą w rosyjska ruletkę, w której miałem szczęście jakby Czarny "kot" przeszedł moją do Edenu ścieżkę...

"Są ludzie za którymi pobiegłbym w ogień, jeśli spytasz czy mówię o tobie, to nie odpowiem..."

2' - "Schizofrenia"

Przyjemnie jest czasem usłyszeć "co słychać?" i to nie jest tak że nie chcę już radością odpisać, po prostu najwyższą wartość mają dla mnie ludzie, którzy potrafią pokochać moją osobę znając mnie tylko jako melancholika.
Dla ludzi którym nie pokazałem jeszcze, czym jest prawdziwa "optymistyka".
Dla ludzi którzy uszanowali mój syndrom hipochondryka.
Dla ludzi którzy mieli problem, by to zaakceptować, nie potrafię oddychać.
Dla ludzi których nie odstraszy moje cierpienie, mam sakwę serdeczności, która niektórych wprawia w uzależnienie.
Niesmak zostanie niczym piasek w zębach, podczas przegryzania ostatnich kęsów niepowodzeń, utkanych w zieloną nić, wchodzącą między szkliwo, a dziąsło...niszcząc w mojej duszy, to co do życia nam tak bardzo potrzebne.
To zbędne dla Maestra losu, jak przester w momencie, gdy wchodzi Werbel.
Jeśli istnieje moje Alter ego, to jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Jeśli istnieje świat do mojego równoległy, to właśnie stał się przeszczęśliwy i pełen werwy.
Jeśli widział ktoś z was mnie płaczącego, to mam nadzieje że dojrzeliście do docenienia tego.
Jeśli chciałabyś w słowa ubrać obraz mojej smutnej gęby, to wyobraź sobie jakby świata kucharz piekielny,
bez przerwy dosypywał do swojego kotła pełnego cierpienia, pojedynczo moje nerwy.
Chciałbym moje 21 gram odciągnąć od tego cierpienia. Rzuć we mnie pierwszy kamień, jeśli widzisz że ból mnie negatywnie zmienia. --Kulminacyjna Schizofrenia-- , dobrze że nie perwersja.
Wiem, że moim zachowaniem mogłem przestraszyć nie jedną osobę, ale szukałem plastra, by zatamować wylew zmartwienia i trwogę...
Gdy ktoś z was mnie zapyta czemu płaczę w kolejnym wpisie, jeśli wam nie ufam pełnej odpowiedzi nie usłyszycie... W ostatnim miesiącu chyba narobiłem Ci konkurencji Panie Chinaski?
Dobrze że między nami nie doszło ostatnio do dłuższej wymiany słów, gdyby mnie o to zapytała powiedziałbym jej to znów. Zresztą szkoda czasu, temat bolesny jak igieł rzeka, "bo ja nadal chyba jakby na coś czekam..."

piątek, 29 marca 2013

#3 Peregrynacja

1'  - Ucieczka...

  Kapu Kap.... Krople o parapet,  krople o podłogę, krople na papier...

Każda kropla kapiąca z moich powiek jest jak tusz. Tusz w którym zanurzam rzęsy niczym pióro i piszę ostatnią wiadomość nim moje stopy przekroczą granicę półcienia i wkroczą w półmrok, rzucając moje westchnienia pod pociąg... Zanim konstelacje gwiazd wezmą w tej historii udział, zakończę swoje rękodzieło w ostatnich pijanych ruchach.  Resztę nienawiści ukryję w waszych uszach, zanim od jej nasycenia wasza serdeczność przestanie mieć swój udział. Czas ratować drobne czasu chwile, odejść i nie powiedzieć nic nikomu. Zostawić kilka czarnych kartek i ślady wilgotnych stóp na parkiecie w domu. To nie jest tak że wszystko mi przeszkadza, ja tylko udaję że noc nie jest mi straszna, gdy ukrywam się w cieniu. Zostawię ambiwalentne smaki afektów na waszych ustach odbite przez kalkę... z nikim nie byłem aż tak blisko, by z szacunku dotykać go bezpośrednio. Spalę więzi mimo że się liczą strasznie. Oddam wszystko w wasze ręce i nie powiem o tym nikomu, oddam co tylko można wszystkim najbliższym, nie zdradzając im moich zamiarów. Chłód przytula moje ciało, staram się zagryzać wargi by się ogrzać. Mam nadzieję tylko, że ten fakt nie będzie dla nikogo strzałem w potylicę... spowolniony oddech, rozszerzają się wasze źrenice. Odejdę tam gdzie nie chodzi nawet Bóg. Przepraszam za moją postawę, dźwigam najcięższy plecak pełny grzechów śmiertelnych, aż krew spływa mi po plecach od nadmiaru tych tajemnic. Dolina wygnanych, lecz wiem że tam będę miał świat mój, a tobie zostawię twój, który tak kochasz beztrosko. Boże, daj mi wiarę bym mój dom zbudował na granicie i z każdym porankiem budził się w jej włosach o świcie. Wyruszę by nauczyć się kochać samotność. Muszę stać się klasykiem, zamknąć się w swojej skorupie niczym żółw i nie dopuszczać nikogo, kto chciałby wprowadzić jakiekolwiek zmiany. Wprowadzić w moje życie kilka odcieni Rembrandta, bo koniec końców jakiś sens powstać musi. Ostatnie sekundy kroczę przed siebie dźwigając powieki kilka minut po północy, nim spalę wszystkie nasze zdjęcia w mojej głowie za pan brat z nieświadomością. Może przez chwilę uzyskam zaćmienie poszczególnych przykrych momentów. Zniszczę ostatnie lustro, tłamsząc w sobie antonim radości, by przyjemny gest odrodził się na nowo ze zwielokrotnioną siłą, niczym feniks z popiołów.
Nieważne, będę szedł aż popękają mi stopy od nadmiernego myślenia , idąc po trupach jak po skałach solnych...

 Nie powiem nic, gdy będę miał odejść. Nie szepnę wam nic.

Zostawię tylko uśmiech przez łzy...  
   



                              

       

poniedziałek, 18 marca 2013

#2 Przebudzenie


1'  - Zamykam Oczy

Między nami pada deszcz. Deszcz strugą szczelną niczym folia. Rozbryzgując się o podłoże, zmywa cały żal ze mnie i całe poczucie winy z ciebie. Mokniesz razem ze mną... każda kropla kapiąca na nas to kropla euforii która wsiąka w moje szorstkie i Twoje delikatne ciało. Czuje różnice, odrzucam więc niepewność, bo co bym zyskał żyjąc w niepewności prócz ciągłego strachu przynoszącego smutek który jest moim uśmiechem pozgniatanym w origami. Stawiałem często kropkę nad "i" , stawiałem by się nie pomylić ale co za różnica skoro znów mogę powiedzieć "Siema Fatum". Składasz razem środkowy palec oraz kciuk, naciskając na nie z wielką siłą w przeciwnym kierunku. Wydają dźwięk <pstryk>. Obudziłem się. Ty odchodzisz każdym swoim krokiem zmieniając kolor tej rzeczywistości na mieszane odcienie żółci fioletu szarości oraz błękitu.... Nadajesz wszystkiemu barwę jakbyś była dotknięta przez bóstwo, niczym Midas, nadawał wszystkiemu barwę złota. Ty odchodzisz, przychodzi Hipotermia... odchodzi deszcz, przychodzi słońce oraz zachwyt serca. Serca w którym Radość skradła już cały smutek.... Ponownie zaczynam płynąć pod prąd wiedząc że tłum będzie chciał mnie wypchnąć z obiegu... Różnica potencjałów... warto przynajmniej przez chwilę poczuć, że zrobiło się coś innego i coś więcej niż cała reszta próżnych ludzi którzy w głowach mają jedną myśl "naćpać, najebać i wrócić do domu..."


                             "Balans na równoważni - Smutek i Szczęście."

środa, 27 lutego 2013

#1 Stagnacja


1' - Uwolnić umysł


 Zapisana kartka, czysta kartka, zapisana, czysta… Ból doprowadzał mnie do Agonii. Rysując kolcem róży na tafli lodu, czekałem kiedy w końcu pęknie. Empiria miała mi w tym pomóc. Wydawało mi się to nierealne, choć mimo tego pragnąłem bardzo, by mój trud nie poszedł na marne, bym przynajmniej przez chwilę mógł się cieszyć, że mi się udało, zanim spadnę kompletnie na dno tego całego jeziora czystych, brudnych emocji… Chociażby dlatego, by przestać myśleć i mieć spokój własnego umysłu…



2' - Przystań

 Słowa, potężna broń czy może oznaka słabości? Mowa jest srebrem, a milczenie złotem, więc za co ja dostałem brąz? To już nieważne. W takim razie co jest ważne? Mijała data ważności moich marzeń, chyba czas je poddać hibernacji, płynny azot w zielonym kolorze czeka.. abstrakcja. W sumie jeśli przegram i nie dojdę do celu to ona może wtedy osiągnie swój cel. Wiec i tak wygram… Paradoks. Jednym zdaniem, traciłem orientację. Już sam nie wiedziałem czy to co chcę jej dać na dłoni to: kilka uśmiechów zamkniętych w słoiku, czy cyjanek w formie ślicznego cukierka. Nie mówmy o tym, bo to smutne …

3' - Kroki I


Na górze róże na dole fiołki….?
W moim przypadku chyba było na odwrót. Czułem jakby cała moja droga była usłana różami, a fiołki daleko po za zasięgiem moich marzeń , czułem jak twardo stąpam po cierniu, cud, że jeszcze coś czułem. Każdy kolejny krok bezwzględnie mnie przybliżał do celu ale w rzeczywistości stawiał mnie w coraz dalszej odległości, kalecząc stopę na każdym jej milimetrze kwadratowym, uprzykrzając moją ścieżkę . Stałem się głuchy na otoczenie. Słyszałem tylko siebie i to co ze mnie wyciekało porywistym strumieniem: żal, radość, smutek, ambicje, każdą kroplę kapiącą z moich stóp, gdy je podnosiłem, by postawić kolejny autodestrukcyjny krok. Ludzkie kroki… niszczą wszystko na swojej drodze by osiągnąć cel. Obierają łatwiejszą ścieżkę raniąc bliskich. Pytanie czy chciałbym dojść do celu by zniszczyć wszystko też na jej drodze? Jestem tylko… człowiekiem? 
Nie jestem człowiekiem kroczę po żgakach gołymi stopami, to nieludzkie.



4' - Kroki II  

 Biegnę na wprost.
Biegnę bo nigdy nie chciałem stać w miejscu, biegnę mimo tego, że biegnę w przeciwnych kierunku niż tłumy ludzkich istot… mimo że jeszcze mam siły staję, nie widząc sensu tej gonitwy. Stojąc w kałuży krwi krzyczę, czekając aż powróci Echo…. Powróciło… „Samotność”, zasiada czasem z Bólem przy jednym stole, pijąc w kieliszkach fioletową płynną obojętność. Obojętność jest kwasem który trawi ludzki kręgosłup moralności. Dziękuję za ten pełny kieliszek od serca. Mój kręgosłup jest tam gdzie w ciągu najbliższego roku będą moje nerki. Ból już nie był problemem w kroczeniu do celu, był przyjemnością w porównaniu z obojętnością którą mnie obdarzyła. Nie ma serotoniny. W moich żyłach płynie Rycyna, piękna, purpurowa, wiele jej zawdzięczam. Dzięki niej mogłem zwymiotować wszystkimi uniesieniami kierowanymi bezkierunkowo, lecz z autopsji mogę powiedzieć że nie da się wszystkiego zwrócić… Co za różnica, ta trucizna i tak zrobi swoje… Memento Mori…

5' - Zbyt piękny ogród by mógł istnieć.


Znaczenie Kwiatów:


Hiacynt biały - bezinteresowna sympatia
Stokrotka - Wyrozumiałość
Chryzantema żółta
 - już Ci nie wierzę
Kalia - klęska uczuć
Fiołek - Wyraża skłonność do myślenia o drugiej osobie z potrzeba odwzajemnienia.
Bazylia - nienawiść
Ruta - osamotnienie
Paproć - fascynacja, jestem szczery i Ty bądź taka
Malwa - ambicja, gościnność
Maciejka
 - akceptacja
Laur - chwała, honor, mądrość
Krokus żółty -  Wątpliwość co do uczuć.
Goździk czerwony - gorące podziękowanie
Róża - stanowi znamię uczuć ku drugiej osobie w różnych formach.
Pomarańczowe Tulipany 
oznaczają moc, entuzjazm, pożądanie i pasję.
Żółte tulipany - są alegorią radości
Frezja - obdarz mnie miłością
Orchidea(Storczyk)
 - Miłość, Uczucie, Bogactwo, Pożądanie, Chciwość. Jest niezniszczalnym kwiatem który rośnie w każdych warunkach, co sprawia że jest to symbol miłości.


Witam was w moim życiu. Moje życie to ogród kwiecisty. Ludzie odwiedzają go chcąc podrzucić pod bramy skwerku Frezję z rosą na łodydze, rosą którą stanowią ich łzy, szybko więdnie. Ogród jest pełen wszelakich kwiatów różnego koloru i rodzaju. Wszystkie sadziłem sam. Przeważają w nim żółte i pomarańczowe Tulipany, cierniste Róże, czerwone Goździki, żółte Krokusy, Laury, Lilie, Maciejki, Malwy, Paprocie, Ruty, aż po Orchidee, która rośnie w samym środku ogrodu obrośnięta dookoła trzciną. Staram się na bieżąco pielić Bazylię, która wyrasta na wolne miejsca, gdy ktoś zniszczy któryś z pozostałych kwiatów. Ogród odwiedzają różne osoby, jedni z szacunku chodzą ścieżką,  drudzy przypadkiem podepczą żółte tulipany, które kwitną przy wejściu, a inni chcą po prostu ukraść z chciwości kilka drogocennych liści ze Storczyka. Nie każdy wie jak zerwać z niego liście bo te liście nie są przeznaczone dla każdego. Jestem ślepcem który rozpoznaje prawdziwe kwiaty po ich woni. Węch to przepiękny instynkt, wzrok nie jest moim ulubionym zmysłem, tylko powierzchowni ludzie oceniają wzrokowo. Przesiaduje często na tym skwerze robiąc wieńce na specjalne okazje. Serum używam do podlewania mojej orchidei, mówiąc przechodniom jak obchodzić się z poszczególnymi kwiatami. Sytuacja lubi się powtarzać, więc zdarzają się przypadki takie jak ten. Po raz drugi, gdy ktoś stara się wkraść po cichu i zasadzić fiołki, nie zważając na inne kwiaty i po prostu je depcze, także padając ofiarą uroku Orchidei chcąc zabrać przynajmniej jeden listek z  niej na pamiątkę, po czym szybko uciekają. Głupcy nie wiedzą że wystarczy poprosić, a otrzymaliby wymieniony kwiat na dłoni. Storczyk to najpiękniejszy kwiat tego ogrodu który podtrzymuje w nim cały urok. Sytuacja autentyczna ,gdy ktoś po takim czynie dostrzega brak wcześniejszego piękna całego ogrodu. Uciekając drogą na skróty, którą nie jest kręta ścieżka. Depczą losowe kwiaty zabijając w ogrodzie resztkę życia oraz barwę emocji. Przeważnie uciekają po żółtych i pomarańczowych tulipanach przez co żywię do nich nienawiść, depcząc Laury-okrywają ogród hańbą, czerwone goździki nie mają dla nich znaczenia, żółte krokusy więdną same widząc całą sytuację, Lilie oddają swoje miejsce Łubinowi, Maciejka traci swój kolor, Malwa odchodzi z ogrodu zostawiając wyraźną wiadomość „to nie miejsce dla mnie”, Paproć zrzuca swoje liście , głupcy zapominają że biegną na wprost ciernistych róż. Róża to szlachetny kwiat mojego ogrodu. Dzięki jej cierniu w takich sytuacjach zostaje w moim ogrodzie krew zwyrodnialców którzy nadepnęli na łodygę ze strachu przed odpowiedzialnością. Krew robiąca za emocjonalną odżywkę dla kwiatów, co wspomaga rośnięcie Bazylii. Mam przez to znowu dużo roboty ale też dzięki temu po czasie mój ogród odżywa ze zwielokrotnioną pięknością i ogromnym życiem. Jedyny smutek który zostaje to taki, że przez takich gości w moim ogrodzie przez pewien czas kwitną tylko Ruty oraz przy Storczyku wyrasta za każdym razem jedna Kalia… Postanowiłem z tego powodu zasadzić na wejście jedną żółtą chryzantemę… Nie mam już dla nikogo stokrotek… niegodziwcy! Wiem to smutny widok przyprawiający o melancholię, więc nie patrzę na to. Wycieram tylko krew z tęczówek... które przestają być błękitne, nabrały pełnej szarości... Wiem jedno że nic już nie wiem. Wiem to, że jestem chory i nie interesują mnie diagnozy sąsiednich botaników... Jeżeli oni są zdrowi to ja chcę być chory... Otrzymać prezent do ogrodu w postaci białych Hiacyntów to chyba zjawisko kwantowe..


Zjadam ostatniego cukierka i zabieram się do pielenia.

"Wciąż upadam wychodzi mi to dobrze..."

"No i w sumie prawie wszystko wyszło nieźle mi, tylko znowu ze wszystkiego wyszło wielkie nic."


"Gdybym umiał się cieszyć powiedziałbym że wspaniale jest..."


"Największą zbrodnią jest zabić w sobie miłość..." lub pozwolić by ktoś zabił ją w tobie .... pozostaje tylko bezuczuciowa relacja do kolejnych osób, która opiera się na upodobaniach oraz błahych gestach wzbudzających zainteresowanie zapominając czym tak właściwie jest Miłość. To wszystko i tak przeminie a orchidea będzie dalej kwitła.



"Mam Uczuć Nośnik to coś na kształt Serca..."

 
ty proszę wyprostuj mi w końcu kręgosłup, który pokrzywiłem od pielenia tego chwastu...